czemu fejm nie zawsze zgadza się z hajsem?

Jak wiele z Was wie prowadzę, bardziej lub mniej intensywnie, swoją markę modową Nettie. Przez jakiś czas bardzo ciężko na nią pracowałam, jeździłam na targi po Europie, kręciłam filmy promujące i mocno się w nią angażowałam. Przez ostatni rok jednak spadłam trochę na ziemię i musiałam popracować u kogoś, żeby odrobić pieniężne straty, poniesione podczas prowadzenia działalności.
Zastanawiacie się jak to jest, że mam ileś tam followersów na insta, ileś tam lubiących na fb, a jednak stwierdziłam, że bardziej opłaca mi się pracować dla kogoś. 
Sprawa jest bardzo prosta, po pierwsze: opłaty! Zbyt ambitnie podeszłam do tego wszystkiego, otworzyłam pracownię, zatrudniłam pracownika, kupiłam maszyny itd,ale opłaty trochę mnie zabiły, to było takie porwanie się z motyką na słońce, szczególnie,że lokalizacja mojej pracowni nie była zbyt dobra. 

Po drugie kasę, którą mogłam włożyć w PR ładowała w pensję, opłaty, nowe materiały oraz targi.. Niestety, bez kasy na PR trochę słabo się tu działa, chyba, że jest się wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju Tomkiem Armadą. Też inną sytuacją jest, kiedy nie ma się dzieci na utrzymaniu, lokalu do zapłacenia i innych głupot na głowie i można skupić się na artystycznym rozwoju swojej wyjątkowej wizji i ma się trochę więcej czasu na wypracowanie nazwiska. Szybki efekt - tylko z hajsem.

Po trzecie mój ulubiony temat rzeka (jeśli ktoś się łatwo obraża i bierze wszystko do siebie to radzę skończyć czytanie w tym miejscu) - rabaty i targowanie się. 
Czemu jest tak, że kiedy kobieta idzie do fryzjera, jest w stanie za samo czesanie przed imprezą zapłacić kilkaset złotych, do tego paznokcie, buty inne cudawianki i rachunek wychodzi taki, że prawie średnia krajowa... Natomiast kiedy idzie do projektanta, po kreacje na zamówienie to targuje się jakby to była kwestia życia i śmierci, mimo tego, że ma wyjątkową kreację na lata, stworzoną specjalnie dla niej. To samo na targach. Komuś się coś podoba, cena wisi jak byk, wielka na tej metce tak, żeby wszyscy widzieli i nie zadawali głupich pytań, to weźmie tą rzecz do przymierzalni, wróci z miną zwycięzcy i tekstem: "to za ile mi to pani sprzeda?".
No, żesz kurde! Czy kupując w Zarze kieckę za 200 zł, która rozleci się po 5 praniach zadaje się pytanie kasjerce, za ile to może sprzedać? Nie. Jest pewna cena w której skład wchodzi materiał, robocizna, opłaty, transport oraz marża (właściciel Inditexu, musi mieć za co tankować swój prywatny samolot). A w tym kraju ludzie myślą, że projektanci jeść nie muszą i sprzedadzą im wszystko za cenę materiału, bo przecież czas potrzebny na wykonanie danej rzeczy się nie liczy. Znana mi jest historia pewnej aktorki, która od moich znajomych projektantów chciała wypożyczyć koszulkę za 120 zł. To jest już poniżej krytyki.
 
Właśnie wypożyczanie to kolejna rzecz i temat rzeka, bo to w jakim stanie te rzeczy wracają (a czasem nawet nie), jest kolejną załamką.

Jest też kwestia gustu.

 Kopiowanie rzeczy przez inne marki, których właściciele chcą być projektantami, mimo tego, że o dizajnie nie mają pojęcia, jest na porządku dziennym.Co z tego jednak, że ich "marki"z modą nie mają wiele wspólnego, skoro mają oni kasę na promocję i produkcję.. 
 Rynek tutaj jest dramatyczny i zostaną tylko najwytrwalsi, albo najbogatsi.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

różnica między "mermaid" oraz "siren"

pewne rzeczy o które mnie pytacie, mam Wam to napisać, a później zapominam część 2

sukces